Cała branża technologiczna, a zwłaszcza fundusze CV mówią o tym, jak bardzo potrzebujemy polskiego jednorożca. Firmy, którą moglibyśmy się chwalić, że jest z naszego kraju i takiej, którą znałby cały świat. Co drugi fundusz venture capital szuka polskiego Skype’a. A on właśnie powstaje. Bez udziału VC, które kręciły nosem, bo nie poznały się na pomyśle. Za to ze wsparciem NCBiR oraz prywatnych inwestorów.
Jego startup może pomagać ludziom na całym świecie
Wczoraj, tj. 18 września 2019 Marcin Brysiak, założyciel helping hand (nowa nazwa Alky Recovery) przedstawił światu swój zespół badawczy. I to robi wrażenie. Zebrał najlepszych specjalistów w Polsce od leczenia uzależnień i sztucznej inteligencji. Można śmiało powiedzieć, że polska kadra naukowa rzuca wyzwanie światu. Jeśli nie oni, to kto? Polska kontra świat. Jeżeli uda się wygrać ten mecz, to będą o nich mówić wszyscy, bo skala nadużywania alkoholu na całym świecie jest ogromna. A jak wczoraj podkreślał Brysiak, to co robią w helping hand, jest nie tylko unikatowe w Polsce, ale na całym świecie. Oni wykorzystują sztuczną inteligencję w predykcji nawrotów u osób uzależnionych. A następnie telemedycynę, a dokładniej teleterapię, by pomagać wytrwać w trzeźwości. Chcą też dołożyć tam opaski na rękę. Testują SiDLY. Bo już od samego początku wspierają polskie firmy, zamiast często tańszej, zagranicznej konkurencji.
Kombajn, który stworzyli to naprawdę może być nasz, krajowy bilet do ekstraklasy medtech na świecie. Kwestią czasu jest, aż to nimi polscy politycy będą się chwalić, a media będą zapraszały Brysiaka nawet do śniadaniówek. Byle nie zwariował. Chociaż tego obawiać się nie trzeba.
Sam podkreśla, że jest alkoholikiem. By do tego się publicznie przyznać, trzeba mieć silny kręgosłup i naprawdę wiedzieć, czego się chce. A on wie. Z determinacją walczy o ten projekt od lat. Otarł się niemal o bankructwo, gdy zainwestował w to wszystko, co miał. Na szczęście znalazły się osoby, które uwierzyły w jego wizję i dały swoje pieniądze na rozwój biznesu. Jak sam podkreśla – “Czy to nie paradoks, że ludzie oddają swoje pieniądze alkoholikowi, przy tym ufając mu w to, co robi?” Dlatego tak ważne jest, by nie szufladkować ludzi, co z kolei jest jedną z wartości helping hand.
Polska sztuczna inteligencja
Dzisiaj, jeśli chodzi o polskie AI, część świata kojarzy już Synerise. Ale to w dużej mierze za sprawą Microsoftu, który mocno pomógł zaistnieć krakowskiej firmie, co oczywiście nie umniejsza jej kompetencji. Jednak prawdziwy sukces odnosi się na rynku masowym. Bo tam jest skala. I dlatego właśnie Brysiak z Helping Hand ma na to szansę, bo on naprawdę zmienia świat na lepsze. Smaczku dodaje fakt, że kiedyś wspólnie z Jarkiem Królewskim, CEO Synerise, robili już jeden projekt. Mowa o forDrivers (grywalizacja dla kierowców), w który Królewski, jako jeszcze Humanoit Group, był zaangażowany. Wtedy nie wyszło. Teraz działa. Z najlepszymi polskimi specjalistami od uzależnień na pokładzie. Ze szpitalami, placówkami medycznymi i wsparciem pierwszych samorządów. I z byłym dyrektorem PARPA (Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych). Takiego zespołu jak dotąd nikt jeszcze nie zmontował. I nikt nie połączył go z technologią (sztuczna inteligencja i telemedycyna).
Swojego doświadczenia w zakresie cyberpsychiatrii zgodził się użyczyć nawet dr hab. n med. Marek Krzystanek, który od lat stosuje teleterapię w psychiatrii. A to jedynie mała cząstka znakomitego zespołu specjalistów, którym kieruje Krzysztof Przewoźniak, naukowiec związany z Centrum Onkologii w Warszawie, specjalizujący się w prewencji związanej z paleniem tytoniu.
Może być ciężko
Wspaniały zespół to jedno, technologie to drugie, pomoc uzależnionym to trzecie, ale ważniejsze jest, że oni wszyscy będą walczyć z koncernami alkoholowymi i silnym lobby, które generuje niemałe wpływy do budżetu państwa. Nie jest bowiem tajemnicą, że w Polsce pije się coraz więcej. A dzięki powszechnie dostępnym małpkom, zjawisko zamiast maleć, rośnie. Dlatego tym bardziej warto kibicować takim projektom, bo jak mówi sam Marcin Brysiak, jeżeli uda się pomóc choć jednej osobie wyjść z nałogu, to oni już swoje zrobili. Z pewnością więcej, niż niejedna kampania społeczna, której budżet czasem jest większy, niż grant z NCBiR. A kto ma lepsze efekty? Warto przeczytać choć kilka opinii osób, jakie już korzystają z aplikacji i które dzięki niej SĄ TRZEŹWE. Czyż nie o to chodzi?
A to dopiero początek. Początek małżeństwa technologii z terapią i medycyną. Początek pierwszego, wspaniałego, polskiego i trzymajmy kciuki za to, by globalnego projektu. Bo on zmonetyzuje się na pewno. Kwestia czasu. Ten rynek wart jest nie miliony, lecz miliardy. Dolarów czy euro. Szczerze współczuję decyzji analityków VC, którzy odrzucili ten projekt. Ale może dzięki temu pozyskał inwestorów, naprawdę w niego wierzących i poza pieniędzmi wnoszących wartość, za jaką nie da się zapłacić przysłowiową kartą Mastercard.