Czy tego chcecie czy nie, od samochodów elektrycznych nie ma ucieczki. Pewnie nawet wcześniej niż później pojawi się elektryczny Jeep czy inna ikona benzynowej motoryzacji. W każdym razie we wrześniu zadebiutował elektryk od Porsche. Teraz Niemcy prezentują już trzeci wariant swojego sportowego sedana na prąd – Taycan 4S. Tym razem trochę bardziej na kieszeń ludu. To świadczy tylko o tym, jak szybko pędzi pociąg z samochodami elektrycznymi.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że Nissan 370Z to takie Porsche dla ubogich. To co w takim razie powiedzieć, o trzeciej odmianie elektrycznego Tycana, który już na starcie jest znacznie tańszy od swoich dwóch mocniejszych braci, będąc przy tym jednocześnie najbardziej podstawowym modelem? Do sprzedaży ma trafić już w styczniu 2020. Ale czy to nie będzie sygnał dla innych, że nabywcy 4S nie było stać na elektrycznego Turbo czy Turbo S? Tak się droczę tylko… Prosiak to prosiak. Jakby na to nie patrzył. Nawet, jeśli jest to elektryczny golec. Ale zaraz, zaraz. Wcale nie taki golec, ponad 500 KM pod maską i zamiast skóry wewnątrz, posiada ponoć innowacyjne materiały pochodzące z recyklingu. Tak się teraz bieda wersje tłumaczy…
Elektryczny Taycan 4S dostępny jest w dwóch wersjach: z baterią Performance osiągającą moc do 390 kW (530 KM) oraz z Performance Plus – do 420 kW (571 KM). Obie odmiany przyspieszają do setki w ciągu 4 sekund, a maksymalna prędkość wynosi 250 km/h. Zasięg na baterii w zależności od jej wersji od 407 km do 463.
Porsche tłumaczy, że na architekturę napędu składają się te same główne cechy techniczne, co w przypadku poprzednich wariantów: dwa silniki synchroniczne z magnesami trwałymi, po jednym na przedniej i tylnej osi, napędzające wszystkie koła pojazdu, a także dwubiegowa przekładnia przy tylnej osi. To samo odnosi się do inteligentnego zarządzania ładowaniem oraz wzorowej aerodynamiki. Ta ostatnia, ze współczynnikiem oporu powietrza Cd o wartości od 0,22, znacząco przyczynia się do niskiego zużycia energii, a tym samym – do uzyskania dużego zasięgu. Stąd realnie ponad 300km na jednym ładowaniu powinniście zrobić.
Wygląd Porsche Taycan 4S
Mnie się podoba. Ale ja ogólnie wszystkie Porsche lubię. I właśnie nawet te na prąd. Taycan 4S ma przód z mocno wyprofilowanymi błotnikami, dzięki czemu wygląda na wyjątkowo szeroki i spłaszczony. Profil definiuje sportowa, opadająca ku tyłowi linia dachu. Charakterystyczne są również mocno wyrzeźbione sekcje boczne. Smukły przedział pasażerski, “wyciągnięty” tylny słupek i zdecydowanie podkreślone tylne błotniki łączą się w typowym dla marki, wyraźnie zaakcentowanym tylnym pasie. W oczy ma się rzucać logo Porsche ze szklanym efektem, zintegrowane z tylną listwą świetlną.
Toczę, toczę fele
Dla mnie ładne i duże felgi od zawsze stanowiły biżuterię dla aut. Tak już mam. To jak dobry zegarek na męskim nadgarstku. Ładne fele nawet w średnim aucie robią robotę. Porsche o tym doskonale wie i dlatego wsadziło 19-calowe obręcze Taycan S Aero oraz polakierowane na czerwono zaciski hamulcowe, a także nowo wyprofilowane elementy: przedni zderzak, osłony progów i tylny dyfuzor w kolorze czarnym. W standardzie znajdą się też LED-owe reflektory z Porsche Dynamic Light System Plus (PDLS Plus).
Duży ekran musi być
Dzisiaj niemal już w każdym aucie najważniejszą rzeczą jest duży ekran, który stanowi niemal centrum sterowania. Prym w tym wiedzie oczywiście Tesla, ale inni producenci aut też kroczą tą drogą. Porsche też nie odstaje od tego trendu. W Taycan 4S ekran infotainment ma 10,9 cala, który łączy się z opcjonalnym wyświetlaczem dla pasażera, tworząc zintegrowany pas o wzornictwie czarnego panelu.
Jak się trochę podjaraliście najtańszym elektrykiem od Porsche, to informuję, że można go już zamawiać. Niecałe pół banieczki kosztuje. Przy dobrych wiatrach na ferie pojedziecie już z prądem. I nie bata. Najtańsze czy nie – przy starcie wciśnie Was w fotel.