Technologiczne gadżety dla kierowców samochodów elektrycznych – top 6

Technologiczne gadżety to jak druga dusza twojego auta. To one determinują to, jakim typem kierowcy jesteś. To one mogą dużo o tobie powiedzieć. I wreszcie to one, ułatwiają jazdę i bardzo często zapewniają nawet bezpieczeństwo. Oto moje top 6, które każdy kierowca samochodów elektrycznych, powinien sobie zakupić.

Kategoria technologiczne gadżety do auta to jak studnia bez dna. Jest w czym wybierać i przebierać. A zwłaszcza, jeśli wejdziecie sobie na którąś z chińskich platform zakupowych, przepadniecie z kretesem. Oczywiście, nie zawsze będą to sensownie wydane pieniądze, bo stosunek ceny do jakości przemawia na korzyść ceny, ale z pewnością wybierać jest w czym. I testować. O ile to lubicie. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, jak można nie lubić testować gadżetów, które umilają jazdę elektrykiem. W trosce jednak o Wasze portfele, dzisiaj rewelacje technologiczne z Dalekiego Wschodu odpuszczę sobie.

Od czego więc zaczniemy? Nie chciałem przygotowywać zbyt długiej listy, więc zdecydowałem się na niezbędnik składający się 5 pozycji. Tych najważniejszych. Tych, bez których nie wybrałbym się w żadną dłuższą trasę. Niezależnie od baterii i zasięgu auta.

Technologiczne gadżety

6. Alkomat z aplikacją

Od razu uprzedzę. Te gadżety dobierałem głównie z myślą o sobie. To na wypadek, gdybyście myśleli, że sugeruję nadużywanie alkoholu. Z doświadczenia wiem, że czasami lepiej odczekać jeszcze te dwie, trzy godziny niż wsiąść za kółko. I nie chodzi mi tylko o to, że możecie stracić prawo jazdy, ale przede wszystkim o to, że koncentracja na kacu jest zupełnie inna. A o nieszczęście nietrudno. Może to kwestia wieku, ale dzisiaj myślę zupełnie inaczej, niż jeszcze kilka lat temu. Dzisiaj nawet po kilku małych piwach wypitych wieczorem, następnego dnia staram się nie jeździć, ale wiem, że nie zawsze jest to możliwe. Dlatego zalecam używanie alkomatu. Z aplikacją. A dlaczego z aplikacją?

Już uzasadniam. Ja kocham różnego rodzaju dane i statystyki. Lubię na nie popatrzeć, porównać i mieć je w jednym miejscu. Dzięki temu, że alkomat ma dedykowaną aplikację, to w niej prezentowany będzie wynik pomiaru. Co więcej w przypadku Alkomatu BACscan Mobile, w aplikacji przechowywane są wyniki ostatnich 1000 pomiarów! To naprawdę potężna dawka danych do analizy. Zawsze możecie zrobić sobie wycieczkę w przeszłość, by dokładnie sprawdzić, tzn. jakiego dnia, o której godzinie i w jakim miejscu mieliście wynik, który wskazywał, że jeździć autem jeszcze się nie powinno. Będziecie też mogli sprawdzać swoje własne rekordy, choć to wątpliwy powód do dumy.

BACscan Mobile – alkomat z aplikacją

Pamiętajcie przy tym, że tego typu urządzenia dają zazwyczaj wynik poglądowy i pomiar może nieco różnić się od tego, dokonywanego przez policję, jednak w mojej ocenie, warto go mieć. Idę o zakład, że część z Was niejednokrotnie wsiadła za kierownicę wtedy, gdy nawet takie urządzenie pokazałoby, że nie jest to dobry pomysł.

W każdym razie alkomat, który współpracuje z aplikacją (ALCOFIND), powinien znaleźć się na wyposażeniu każdego kierowcy. Akurat tego modelu jeszcze nie testowałem, natomiast zamierzam go nabyć i gwarantuję z niego naprawdę dokładny i rzetelny test. Będę się musiał poświęcić. Cena: w granicach 400 złotych w zależności od sklepu. Za tę cenę uważam, że warto.

5. Interfejs diagnostyczny OBD II do odczytu danych i parametrów auta

Zacznijmy od tego, że każdy tego typu urządzenia inaczej nazywa. Jedni mówią o interfejsie daignostycznym, inni po prostu OBD II lub OBD2. Ta druga nazwa pochodzi stąd, iż urządzenie podłączane jest pod łącze diagnostyczne OBD II znajdujące się w samochodzie. Do czego to służy? By czytać różne parametry samochodu, na przykład te, których nie pokazuje komputer pokładowy. Jeszcze po to, by mieć wszystkie te informacje w aplikacji mobilnej. Także po to, by mieć informację o możliwych błędach w samochodzie. I wreszcie po to, by móc sterować niektórymi funkcjami samochodu za pomocą aplikacji. To tak w dużym skrócie.

Lista urządzeń z interfejsem diagnostycznym OBD II jest ogromna. Zakres cenowy też. Najtańsze można kupić już poniżej 100 złotych, choć osobiście nie polecam takich.

Urządzenie, urządzeniem. Jednak cała magia dzieje się dopiero w aplikacji, bo to ona wyświetla i wizualizuje dane, które przekazane zostały za pośrednictwem urządzenia OBD II. Dlatego napisałem powyżej, że tych najtańszych nie polecam, bo nie ze wszystkimi aplikacjami do odczytu danych z auta, współpracują poprawnie.

Samych aplikacji też jest sporo. Od całkowicie bezpłatnych, poprzez płatne. Są też takie, które współpracują jedynie z wybranymi urządzeniami (sprzedawane w pakiecie, zazwyczaj jako usługa). Przez kilkanaście lat natestowałem się tego całkiem sporo. I dopóki aplikacje do samochodów nie były tak popularne, jak w przypadku elektryków, podstawową funkcjonalnością urządzeń OBD2 była lokalizacja. Teraz, kiedy w każdym nowym samochodzie jest karta sim oraz gps, ta funkcjonalność nie ma aż takiego znaczenia. No chyba, że jeździcie tymi samochodami, do których nie ma jeszcze aplikacji w języku polskim, tylko po chińsku na przykład. Uwierzcie, że w 2024 jeszcze kilka takich przypadków ma miejsce na polskim rynku. Wtedy będziecie mogli sprawdzać pozycję swojego auta i w tej apce od OBD2.

Wracając do aplikacji – idealnej dla siebie nie znalazłem. Zawsze czegoś mi w nich brakowało. Podobnie, jak w aplikacjach koncernów motoryzacyjnych. Świetną apkę ma Mercedes, KIA, Tesla. Ale mimo to, przydałoby się tam kilka funkcji więcej. Dlatego właśnie warto dokupić sobie OBD2, zwłaszcza, że dzięki niektórym rozwiązaniom możecie nie tylko odczytywać parametry auta, ale niektórymi funkcjami nawet sterować za pomocą aplikacji. Pod warunkiem, że wasze auto na to pozwala.

No i żeby coś polecić. Dla mnie, jednym z fajniejszych urządzeń jest OBDLink MX+ wraz z dedykowaną aplikacją OBDlink App. Jej funkcjonalność jest więcej niż dobra. Poza odczytami z jazdy, pobiera też informacje o błędach, ale i o tym, co może wymagać wymiany. Podkreślam, o ile takie informacje przekazuje auto. Generalnie, jak dla mnie jest to killer, jeśli chodzi o rozwiązania oparte o OBD2.

OBDlink MX+
OBDlink MX+

Cena. Drogo. Jak na tego typu urządzenia. Ale jakość kosztuje. Ponad 650 zł, a w niektórych polskich sklepach ok. 1000 zł. Jednak uważam, że warto. Dlaczego? Bo nawet jeśli nie skorzystacie z apki OBDlink, to urządzenie współpracuje z wieloma innymi, w tym Scan My Tesla czy BummerLink – diagnostyka BMW. Tak czy siak, jak lubicie dane, statystyki i analizy, to interfejs diagnostyczny OBD2 jest dla Was.

4. Lokalizator do kluczyków

Jeśli zdarzyło się Wam kiedyś zapodziać gdzieś kluczyki do samochodu, to doskonale wiecie o tym, jak bywa to frapujące. Gorzej, jeśli gdzieś je zgubiliście. A to też się zdarza.

Z pomocą przychodzą małe lokalizatory do kluczy i kluczyków do samochodu. Najogólniej mówiąc – do breloków. Można je podzielić na dwa typy. Lokalizator Apple AirTag i cała reszta. Zdaję sobie sprawę z faktu, że jestem fanatycznym odbiorcą rozwiązań Apple, ale prawda jest taka, że jeśli korzystacie z ekosystemu Apple – telefon, komputer, tablet, zegarek, chmura, a do tego członkowie Waszej rodziny również, to lepszego lokalizatora od AirTag do tego ekosystemu nie podłączycie. Działa w aplikacji Znajdź, w której też macie inne swoje urządzenia przypisane do konta, bądź które udostępniają Wam swoje położenie. I w zasadzie tyle w tym temacie. Cena: na stronie Apple – 169 zł, u resellerów i w elektromarketach nieco taniej.

Technologiczne gadżety - Apple AirTag
lokalizator Apple AirTag, fot. Apple

Z kolei jeśli nie używacie iPhone`ów, a Wasze smartfony pracują na Androidzie, to z AirTagiem będziecie mieli problem. Inna kwestia jest taka, że jest cała masa podobnych kształtem lokalizatorów GPS do tych od Apple i też posiadających dedykowane aplikacje. Poza produktami chińskimi, których na Amazonie, Allegro czy Alibabie jest cała masa, na uwagę zasługuje Galaxy SmartTag2 od Samsunga. Działa bardzo podobnie do AirTaga – też korzysta z technologii BLE (Bluetooth Low Energy). Podobno ma nieco lepszą baterię, bo jej żywotność wynosi aż do 500 dni, podczas gdy w odpowiedniku Apple po roku będzie trzeba ją wymienić. Cena: ok. 115 zł.

lokalizator Galaxy SmartTag2
lokalizator Galaxy SmartTag2, fot. Samsung

Innym, wartym polecenia małym lokalizatorem jest notiOne go! Plus. To dla tych, którzy cenią sobie polskie rozwiązania, bo produkt jest pomysłem rodzimej spółki technologicznej. Podobnie, jak AirTag czy Galaxy SmartTag2, również działa w technologii Bluetooth Low Energy. I podobnie, jak u swoich konkurentów, także i tutaj mamy do dyspozycji aplikację mobilną. Zaleta jest taka, że działa zarówno na iOS, jak i Android. Dopóki nie było AirTaga, gorąco polecałem. Dzisiaj dla użytkowników ekosystemu Apple, swoją rekomendację zaprezentowałem powyżej. Cena notiOne go! Plus – 119 zł.

Technologiczne gadżety
lokalizator NotiOne go! Plus, fot. NotiOne

Decyzję odnośnie wyboru lokalizatora do kluczyków pozostawiam Wam. Uważam jednak, że warto taki czy inny zakupić i przyczepić do kluczyków. Powód? Kiedyś jadąc na targi CeBIT do Hannoveru, na którejś stacji benzynowej, kierowcy prowadzącemu auto, którym jechaliśmy, wypadły kluczyki. Było to na tyle blisko auta, że samochód uruchomił się i odjechaliśmy. Przy następnym postoju okazało się, że nie było już tak łatwo, bo nie mogliśmy uruchomić auta, gdyż nie było kluczyków. Poszukiwania i wydzwanianie na poprzednią stację benzynową zakończyło się sromotną klęską. W efekcie musieliśmy czekać kilka godzin na to, by ktoś z Warszawy przywiózł zapasowy komplet. Gdyby były wyposażone w lokalizator, cała przygoda mogłaby się skończyć nieco szybciej. To tyle z praktyki. Nie powielajcie naszych błędów 😉

3. Zabezpieczenie na wypadek kradzieży – CarWatch

Samochody kradli, kradną i będą kradli. Taki mamy klimat i nic na to nie poradzicie. Elektryki też kradną. Boleśnie przekonało się o tym już wielu ich właścicieli. Różnica jest taka, że jak podają inne media, elektryki dość często kradzione są na przykład dla baterii czy innych części. Nie zmienia to faktu, że giną.

I o ile niezmiennie powtarzam, że stu-procentowego zabezpieczenia nie ma, to warto próbować robić cokolwiek w tym kierunku. Bo każde utrudnienie, każda sekunda zwłoki podczas kradzieży, to olbrzymia szansa na to, że albo złodziej porzuci swój zamysł względem Waszego auta, albo jeśli już do tego dojdzie, to zostanie odnalezione. Bo jak twierdzą przedstawiciele policji, w przypadku kradzieży aut, kluczowy jest czas reakcji. Im dłużej upłynie od momentu kradzieży do zgłoszenia, tym mniejsze szanse na odnalezienie.

To tyle teorii. Jak to zatem wygląda w praktyce i co zrobić, by utrudnić pracę złodziejom samochodów?

Zacznijmy od urządzenia, które jest montowane w samochodzie i podłączane pod magistralę CAN. Dzięki niemu macie szereg możliwości i dodatkowych funkcjonalności. Począwszy od wyznaczania wirtualnej strefy wokół samochodu. Jeśli zostanie przekroczona, natychmiast zostaniecie o tym powiadomieni. Urządzenie ma w sobie także akcelerometr i żyroskop, to na wypadek, gdyby ktoś chciał je na szybko wymontować, bądź przetransportować Wasze auto w tzw. klatce Faradaya. Zanim zostanie do niej przeniesione, będziecie wiedzieli, że coś się z samochodem dzieje. Tak, jak wspomniałem na początku – nie ma stu-procentowej ochrony. Ale sama wiedza o tym, gdzie coś się stało i o której dokładnie godzinie, może być kluczowa w procesie odzyskiwania skradzionego samochodu.

CarWatch to naprawdę fajne rozwiązanie nie tylko w kontekście zabezpieczenia przed kradzieżą. To także super rozwiązanie, pokazujące, w jaki sposób jeździcie, jakimi jesteście kierowcami, a na końcu ułatwiające korygowanie złych nawyków za kierownicą. I o ile jazda samochodem elektrycznym uczy wręcz jazdy defensywnej, to jeżeli będziecie jeszcze Wasze codzienne trasy analizować na podstawie danych płynących z aplikacji, będziecie dokładnie wiedzieli, co należy poprawić. A w samochodach, w których energia jest na wagę złota i nie ma sensu jej nadmiernie tracić, tak zdobyta wiedza, z pewnością pozwoli Wam ją oszczędzać i osiągać coraz niższe zużycie.

Innymi słowy – otrzymujecie dwa w jednym. Zaawansowany lokalizator GPS, podłączany pod magistralę CAN, który powiadomi Was o próbie kradzieży samochodu elektrycznego, do tego całodobowe centrum monitoringu, które też będzie alarmować, jeśli jakieś anomalia zostaną wykryte oraz narzędzie do poprawy Waszego stylu jazdy. W mojej ocenie – propozycja warta rozważenia. Cena: koszt urządzenia (ok. 615 zł) + miesięczny abonament w granicach niecałych 37 złotych. To niewielka cena za poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Zresztą sprawdźcie sami: https://bit.ly/3VeyRMU.

CarWatch Cartrack
CarWatch, fot. Cartrack

Oczywiście może się tak zdarzyć, że mimo nawet najlepszych zabezpieczeń auto zostanie Wam skradzione i wywiezione gdzieś do dziupli, nim zdążycie zareagować. Są też takie rozwiązania technologiczne, które i w takim wypadku dają całkiem spore szanse na odnalezienie samochodu, nawet najlepiej ukrytego. Ale o tym, to już innym razem.

2. Wideorejestrator

Kamery rejestrujące obraz są dzisiaj wszędzie. W sklepach, w biurach, na ulicach, a nawet na klatkach czy w domach. Dlaczego zatem nie mielibyście ich mieć w samochodzie? Są szczególnie przydatne w dwóch sytuacjach. Pierwsza, to gdy nie z Waszej winy dojdzie do kolizji drogowej i ktoś będzie chciał zarzucić, że to Wasza wina. Dowód macie niezbity. Tutaj przekłamań nie ma, bo wszystko widać, jak na dłoni.

I druga rzecz, to szkody parkingowe. Kierowcy Tesli być może tego rozwiązania nie potrzebują, bo Tesla ma swojego strażnika, który nagrywa wszystko to, co dzieje się wokół auta, chociaż sporo zabiera to energii z baterii. Alternatywą zatem też może być wideorejestrator z opcją nagrywania obrazu w momencie, gdy czujniki wykryją ryzyko szkody.

Trzecia opcja – jeżeli chcecie sobie nagrywać wideo z pokonywanych przez siebie tras, bez wideorejestratora, ani rusz. Przydałby się też taki, który nagrywa w 4K i ma opcję night vision.

Co zatem wybrać? Wideorejestratorów jazdy na rynku jest całkiem sporo i jest w czym wybierać. Ja osobiście mam sentyment do marki Mio, a to jeszcze z czasów, gdy zajmowałem się nawigacjami PND. Dlatego polecam Wam jeden z produktów Mio. Mam na myśli model Mio Vue 866. Dokładniej opisuję go tutaj. Posiada wbudowany GPS, co przyda się do pokazania dokładnej pozycji. O informacji o fotoradarach nie wspominam, bo zakładam, że będziecie jeździć z Yanosikiem, o czym poniżej. Cena: ok. 550 zł, w zależności od sklepu.

Mio Sensor Ultra
Mio Vue 866, fot. Mio

1. Yanosik

Mandaty poszły w górę, coraz więcej fotoradarów i odcinkowych pomiarów prędkości, nie wspominając już o kontrolach policji. Generalnie – szkoda Waszych pieniędzy, nerwów i punktów. Można temu wszystkiemu zaradzić. Dzięki technologiom.

Pewnie mało jest w Polsce kierowców, którzy nie słyszeliby o Yanosiku. I nie chodzi mi o serial z niezapomnianym Markiem Perepeczko, lecz o ostrzegacz drogowy. Występuje zarówno w formie bezpłatnej aplikacji na iOS i Android, ale też w znacznie bardziej ciekawej formie, jako urządzenie, które możecie sobie zainstalować na desce rozdzielczej w aucie, bądź w jego innym miejscu.

Rozwój Yanosika w Polsce obserwuję od samych jego początków i z podziwem patrzę, jak zdeklasował wszystkich swoich mniejszych lub większych rywali. Czoła próbowali mu stawić rodzimi producenci nawigacji – szalenie popularna niegdyś AutoMapa wypuściła swoją własną aplikację AutoRadar, a z kolei poznański NaviExpert w czasach swojej świetności uruchomił aplikację Rysiek. Ani jeden, ani drugi dostawca nawigacji online swoimi ostrzegaczami rynku nie zawojował. Był jeszcze jeden zawodnik, mam na myśli firmę Coyote, pochodzącą z Francji. Też jednak podzieliła losy swoich kolegów z Polski, a może nawet bardziej, gdyż całkowicie zniknęła z polskiego rynku, mimo całkiem sporych pieniędzy, które na początku zostały przeznaczone na marketing. Jak się jednak okazało, na Yanosika nie ma mocnych.

Jakąś tam alternatywą dla aplikacji mobilnej jest bezpłatna nawigacja Waze, która działa na zasadzie społecznościowej, czyli nieco podobnie do Yanosika i też samemu można zgłaszać kontrole policji, wypadki, fotoradary czy utrudnienia. Był okres, że jeździłem tylko z Waze`em, ale jeśli mam być szczery, to rozdzieliłbym dwie opcje: jako nawigacja Waze jest super. Jako ostrzegacz wygrywa Yanosik. Waze ma gorsze ostrzeganie, a Yanosik słabą nawigację.

Wracając jednak do urządzeń, to firma Neptis, czyli dostawca Yanosika, trochę już ich w ofercie ma. Począwszy od najprostszego urządzenia, z samymi przyciskami i bez wyświetlacza, poprzez urządzenia z serii GTR czy GTm z dotykowym wyświetlaczem, aż po naprawdę ładnie zaprojektowane RS. To ostatnie co prawda najdrożej kosztuje, bo aż 1739 złotych wraz z rocznym abonamentem, ale jak ktoś woli tańszą opcję, to model XS (bez wyświetlacza), ale też z rocznym abonamentem, będzie kosztował 638 złotych.

Yanosik RS, fot. Yanosik

Jeśli nie chcecie nic płacić, pozostaje Wam kupić uchwyt do samochodu i jeździć z włączoną aplikacją. To też jakieś rozwiązanie. Ważne, aby w każdej trasie towarzyszył Wam Yanosik. Jak napisałem powyżej, to w trosce o Wasze portfele. A jeśli macie je zbyt pełne i chcecie co nieco się z nich pozbyć, to pod tym tekstem jest przycisk, poprzez który można zostawić mi napiwek. Będę bardziej wdzięczny, niż Urząd Skarbowy w Opolu, na konto którego wpłaca się opłatę za mandat.

Technologiczne gadżety dla kierowców elektryków

Czym zatem technologiczne gadżety dla kierowców elektryków różnią się od tych, które są przeznaczone dla kierowców samochodów z napędem konwencjonalnym? Niczym. I tego właśnie chciałem dowieźć. Samochód to samochód, a kierowca to kierowca. Niezależnie od rodzaju napędu, możesz napotkać patrol policji, być uczestnikiem kolizji, zgubić kluczyki, czy wsiąść za kierownicę, kiedy się nie powinno. W każdym tym przypadku warto zadbać o to, by minimalizować, bądź całkowicie wyeliminować straty. A te gadżety mogą Wam w tym pomóc. Powiedzmy, że to pierwszy zestaw. Taki technologiczny niezbędnik kierowcy. Rzeczy bardziej zaawansowane przedstawię w kolejnych odsłonach. Wtedy rzeczywiście być może niektóre z nich będą przeznaczone jedynie dla kierowców elektryków. Pożyjemy, zobaczymy.

Podobają Ci się treści, które tworzę? Wesprzyj mnie jako twórcę




Paweł Kacperek
Jestem niezależnym blogerem technologicznym, twórcą treści, mówcą technologicznym i futurystą. Mam fioła na punkcie Internet of Things, którego rozwiązania dotykają niemal każdej gałęzi życia i gospodarki. Głównie o tym piszę. Zapraszam Cię na mój blog technologiczny, który mam nadzieję - będziesz często odwiedzać. Bo jako typ skręcony technologicznie, zrobiłem sobie bloga, jaki sam chciałbym czytać. Nawet jak opisuję jakieś newsy, to zazwyczaj opatrzone są one moim komentarzem, wynikającym ze specyficznego punktu patrzenia na tech. #żyjinteligentnie

Instagram

Treści, które tutaj tworzę są bezpłatne i zawsze takie będą. Nie zamykam ich za żadnym paywallem, jak to robią inni, bo czerpię radość z tego, że chcecie je czytać. Mam jednak prośbę - zaobserwujcie mój instagram, bo wrzucam tam relację za każdym razem, jak się tylko pojawi nowy wpis u mnie na blogu. Będzie mi miło, wiedząc, że mnie obserwujecie ;) https://instagram.com/pawelkacperek

Mój kanał na YouTube

Zerknij też na to