Devialet wprowadził czarną odmianę swoich głośników bezprzewodowych Phantom REACTOR 600 i 900.
Głośniki w kolorze białym, które zapewniają całkiem potężne brzmienie – mimo sporej ceny, dość dobrze przyjęły się na rynku. Teraz producent postanowił wzbogacić linię o kolor matowej czerni.
Oba modele, czyli Phantom REACTOR 900 oraz Phantom REACTOR 600 zaskakują swoimi możliwościami technicznymi. Mimo obudów o objętości zaledwie trzech litrów, pozwalają uzyskać moc 900 W dla modelu Phantom REACTOR 900 oraz 600 W dla modelu Phantom REACTOR 600. Ciśnienie dźwięku na poziomie 87 dB SPL i 95 dB SPL. Warto dodać, że korzystając z tych głośników nie ma potrzeby wspomagania ich subwooferem, gdyż pasmo przenoszenia dźwięku rozciąga się od infradźwięków o wartości 18 Hz do aż 21 kHz (przy -6 dB).
Oba głośniki wspomagane są przez rewolucyjne rozwiązania techniczne, takie jak: ADH (Analog Digital Hybrid) – łączący wyrafinowanie wzmocnienia analogowego Class A z mocą i kompaktowością techniki cyfrowej Class D, SAM (Speaker Active Matching) – zapewniający perfekcyjną kontrolę głośników i wysoką wierność akustyczną, HBI (Heart Bass Implosion) – odpowiadający za fenomenalną głębię i fizyczne oddziaływanie niskich tonów, ACE (Active Cospherical Engine) – pozwalający odtwarzać dźwięk i emitować jego energię liniowo we wszystkich kierunkach.
To, co może być ważne dla nowych użytkowników to fakt, że Phantom REACTOR to głośniki typu Plug and Play. Podłączycie je wykorzystując Bluetooth, Spotify Connect, AirPlay, UPnP, czy przewodowe połączenie analogowe lub optyczne. Oczywiście jest dedykowana apka Devialet, działająca zarówno na iOS, jak i Androidzie.
Devialet Phantom REACTOR cena
Tanio nie jest, ale jakość kosztuje. Phantom REACTOR 900 – 6299 zł, a Phantom REACOR 600 – 4999 zł. Za sztukę oczywiście. Kupuje się dwa. To tak, gdybyście chcieli popełnić audiofilskie faux pas.
Tutaj macie krótki filmik promujący wersję białą. Czarna pod względem parametrów technicznych nie różni się niczym.
Święta idą, Mikołaj się zbliża. Ja za taki prezent z pewnością bym się nie obraził. Zakładam, że inni też nie. Wolałbym czarny mat. To tak na wszelki wypadek, gdyby znalazł się jakiś chętny albo chętna… 😉