Powerbank to urządzenie, które staje się coraz bardziej popularne. Wraz z rosnącą funkcjonalnością naszych smartfonów, zapotrzebowanie na energię rośnie. Dlatego każdy z Was powinien mieć przynajmniej jeden.
Jeśli macie podobnie jak ja około 40 lat, a może nawet więcej i sięgnięcie głęboko w Waszą pamięć, to z pewnością dogrzebiecie się do sytuacji, kiedy niejednokrotnie wracaliście się do domu po portfel. Nie wierzę, że nigdy Wam się to nie przytrafiło. Jak tak miałem kilka razy na bank. Zresztą z tego co wiem, to nie tylko ja. Dzisiejsze pokolenie tego problemu może już nie znać.
Wedle Wikipedii, portfel to rodzaj pojemnika, wykonany ze skóry, bądź innych materiałów, służący do przechowywania banknotów i monet oraz dokumentów. Z czasem doszły do niego karty płatnicze i lojalnościowe. Od kiedy jednak dla polskich użytkowników smartfonów dostępne są rozwiązania takie jak Apple Pay, Google Pay czy Garmin Pay, a szalenie popularny w Polsce Revolut dołączył do Apple Pay, fizyczny portfel w kieszeni czy torebce dla większości użytkowników staje się zbędnym gadżetem. Za pośrednictwem smartfona zapłacimy za bilet w komunikacji miejskiej, za obiad w barze mlecznym czy restauracji, ale także w kinie, teatrze czy sklepie. Dokładając do tego aplikację mDokumenty, w której mamy dostęp do naszego dowodu osobistego i mobilne karty lojalnościowe – portfel staje się po prostu zbędny. I dlatego dwie rzeczy, o które musicie zadbać, to po pierwsze, żeby nikt nigdy Wam nie ukradł smartfona, a po drugie – żeby nie zabrakło w nim baterii. O tym, jak zapobiegać kradzieży smartfona niebawem napiszę, a o zapas energii mogą zadbać powerbanki. Stąd moja teza w tytule tego materiału:
Dla mnie powerbank jest ważniejszy od portfela
Jaki powerbank wybrać?
No dobra, to czym się kierować przy zakupie powerbanku? Mój profesor z psychologii zwykł mawiać: “to zależy”. Do dzisiaj utknęło mi to w pamięci i doskonale sprawdza się w wielu sytuacjach. Także i teraz. Innymi słowy, nie ma jednej odpowiedzi, bo dla każdego liczy się co innego. Dla jednych będzie to cena, dla innych wygląd, a jeszcze innych pojemność baterii. Ja zwróciłbym uwagę na wygląd i pojemność baterii. Dlatego dla mnie dość sensownym wyborem jest chińska marka imuto. Mimo, że to Chińczycy, to kierują się hasłem “less is more”, co rzeczywiście widać w ich produktach. Są ładne i klasyczne. A poza tym druga istotna cecha – pojemność. W przypadku Taurus X6L SMART POWER BANK wynosi ona 30000 mAh. Hello! Czytacie to? Oznacza to mniej więcej tyle, że na przykład iPhone 8 naładujecie do pełna 10 razy! A jeśli nie daj Boże używacie Samsunga, to też go naładujecie. S9 na przykład jakieś 6 razy. O Foldzie imuto nic nie mówi. Może dlatego, że sami w to nie wierzą, że Koreańczycy w końcu poskładają go do kupy. W każdym razie za imuto Taurus X6L, mówiąc po polsku imuto 30000 mAh, trzeba zapłacić 45 dolarów, czyli przy obecnym kursie jakieś 170 zł. Rzekłbym, że to bardzo dobra cena. I drobny szczegół na sam koniec, na który przy zakupie power banków poniżej 200 zł niewiele osób zwraca uwagę: imuto oferuje 12 miesięczną gwarancję i 24 godzinny support.
Powerbank indukcyjny
W czasach, kiedy coraz więcej producentów zaczyna oferować smartfony z opcją bezprzewodowego ładowania, powerbanki indukcyjne będą mocno pożądane. Póki co ich oferta jest znacznie bardziej ograniczona w stosunku do tych tradycyjnych, ale powoli zaczyna być w czym wybierać. No i będąc gdzieś poza domem, na przykład w kawiarni, żadne kable Wam nie dyndają podczas ładowania. Za w miarę sensowny power bank indukcyjny o pojemności przynajmniej 10000 mAh trzeba zapłacić pomiędzy 100 a 200 złotych. Największy wybór tradycyjnie na Allegro.
Powerbank solarny
Taki powerbank powinien być obowiązkowym wyposażeniem każdego plażowicza. W dobie selfie, mediów społecznościowych i płatności mobilnych również w małej gastronomii na plaży, zapotrzebowanie na energię plażowiczów jest z pewnością większe niż na darmowe WiFi. Dlatego jeśli wybieracie się gdzieś nad morze, to weźcie ze sobą przynajmniej dwa powerbanki o minimalnej pojemności 10000 mAh i codziennie wieczorem je uzupełniajcie, bądź kupcie sobie powerbank solarny. A co to? Dla niezorientowanych napiszę, że to taki powerbank, który można naładować energią słoneczną. Innymi słowy – jego panel solarny pozwala na pozyskiwanie energii w słoneczne dni. Czyli niemal non stop. Można go zarówno położyć na kocu czy leżaku, jak i przyczepić do plecaka podczas zwiedzania miasta czy letnich wędrówek. Panele solarne to zdecydowana przyszłość jeśli chodzi o pozyskiwanie energii, więc naprawdę gorąco zalecam i polecam wyposażenie się w tego typu urządzenie. I mimo, że zdania ekspertów są skrajnie różne – od tych wychwalających takie rozwiązania pod niebiosy, aż po krytykujących je bardziej niż wykonanie amerykańskiego hymnu przez siostrę Godlewską, to warto mieć tę kategorię ładowarek na oku, bo wcześniej czy później z pewnością będą coraz lepsze.
Powerbank w samolocie
Skoro mamy wakacje, to siłą rzeczy zwiększa się też liczba podróży lotniczych Polaków. A w związku z tym powracają pytania o to, czy można przewozić powerbank w bagażu podręcznym i czy można używać go w samolocie. Otóż banki energii mogą być przewożone samolotem, ale powinny znajdować się tylko i wyłącznie w bagażu podręcznym. Wedle niektórych przepisów powerbanki nie powinny mieć większej pojemności niż ok. 27000 mAh, przy czym za zgodą obsługi samolotu, można mieć większe. Maksymalna liczba powerbanków na osobę, to dwie sztuki. Mnie osobiście nie zdarzyło się jeszcze, by ktoś zakwestionował obecność powerbanków, a przewoziłem je zarówno w bagażu podręcznym, jak i rejestrowanym, jednak przepisów warto przestrzegać, a przynajmniej je znać, by uniknąć przykrej niespodzianki czy rozczarowania. Na wszelki wypadek upewnijcie się przed wylotem, co do aktualności powyższej informacji, bo jednak z rozmów ze znajomymi wiem, że zdarzają się różne przypadki. Innymi słowy – co kraj, to obyczaj.
Definitywnie jednak ze względów bezpieczeństwa nie powinniśmy korzystać z nich w trakcie lotu.
Ja tam powerbanków nie sprzedaję, ani za ich reklamę nikt mi nie płaci – jeszcze (sic!). Jednak jestem zdania, że w dzisiejszych czasach, kiedy coraz bardziej jesteśmy uzależnieni od smartfonów, mam na myśli płatności, kontakt ze światem, nawigację czy wzywanie pomocy, to powerbank w plecaku bądź kieszeni może okazać się w pewnych sytuacjach na wagę złota. Może nawet uratować nam życie. To trochę tak, jak z ubezpieczeniem – warto je mieć, nawet gdyby nie było konieczności z niego skorzystać. Pamiętajcie o tym. Zwłaszcza podczas wakacyjnych wojaży.