Co jest potrzebne na plaży? Ochrona przed słońcem i power bank. Shader oferuje jedno i drugie. A do tego jest mały, podręczny i przenośny. Oto hit na lato prosto z Australii.
Lato rządzi się swoimi prawami. Wiedzą o tym wszyscy turyści. Wiedzą też ludzie biznesu. To dlatego Żabka otwiera swoje sezonowe punkty w nadmorskich miejscowościach z zupełnie innym asortymentem. A najlepiej wiedzą o tym Australijczycy, gdzie bliskość wody i nadmiar słońca są wliczone w tamtejsze życie. Dlatego to nikt inny, jak oni, wymyślili wakacyjny gadżet o nazwie Shader.
Shader ochroni przed słońcem
Jak sama nazwa wskazuje, jest to przenośny, rozkładany nad głową, nieco większych rozmiarów daszek czy mini parawan, mający ochronić naszą głowę przed słońcem. Na plażę jak znalazł. Ale jakby tego było mało, ma coś, co w dzisiejszych czasach, w dobie powszechnej smartfonizacji jest niezbędne. Coś, co na plaży jest niczym pitna woda dla wędrujących przez pustynię. To coś nazywa się power bank. I to nie byle jaki. Bo solarny. A jak zdołaliście się pewnie zorientować, czego jak czego, ale słońca na plaży nie brakuje. I właśnie tak – Shader ma wbudowany słoneczny power bank. Głośników w nim już nie zauważyłem, a też mogłyby się znaleźć. Ale jest za to wiatraczek.
No i może służyć jako stolik na napoje.
Shader – cena
Od 35 euro za podstawowy Shader do 99 w wersji premium, a więc z ładowarką na słońce, wiatraczkiem i stolikiem na napoje. Czyli w wersji, którą jedynie biorę pod uwagę, trzeba wyłożyć ponad 400 zł. Według mnie warto. Jezu, jakie to jest fajne. Dawno już tak nie podniecałem się jakimś w miarę tanim gadżetem. A jak dobrze rozkminicie temat, to te cztery stówki zwrócą się podczas jednego wyjazdu wakacyjnego. Jak? Zawsze możecie komuś odpłatnie podładować baterię na plaży. Ci, którym zostało ostatnie kilka procent, zapłacą krocie, by nie stracić dostępu do insta, fb czy titoka….
Dla Janusza i Grażyny, czyli typowych turystów z Polski – absolutnie nikogo przy tym nie obrażając, australijski Shader będzie za drogi. Ale nie takie rzeczy podrabiały już chińskie rączki. Poczekajmy więc na przyszły rok, a tym razem przedsiębiorczy Janusz, obsłuży leniwych Januszy w nadmorskich kurortach. Ze 99 zł to by szło jak wściekłe. Nawet gdyby miało wystarczyć jedynie na tydzień czy dwa. Takie ryzyko polscy turyści mają wkalkulowane w koszty wyjazdu. Wiem to dokładnie. Sam wakacyjnego badziewia nakupiłem aż nadto. I sam bym pewnie za 99 kupił, gdybym tylko to napotkał na jakimś straganie po drodze na plażę. Takie życie.