Dziś miała miejsce polska premiera Volvo S60 T8 Polestar Engineered. Dla tych, co nie wiedzą – to takie szwedzkie AMG czy M-ka. I takie, które już w Polsce znalazło swoich nabywców.
Z Volvo to ja osobiście mam nie lada problem. Bo mimo, że doskonale mi się nimi jeździ, to jednak nie postawiłbym ich w jednym rzędzie z Mercedesem czy BMW. Chociaż pamiętam, że jak debiutowało S90, to jeszcze na łamach Connected Life sam pisałem, że pojawił się konkurent dla serii 5. A cena czyni cuda. I tutaj stosunek ceny do tego, co otrzymujemy w zamian – jest wręcz rewelacyjny.
Nie dziwi więc fakt, że te 4 sztuki S60 T8 Polestar Engineered zamówione na Polskę, rozeszły się niemal na pniu. Momentalnie zostały rozdystrybuowane przez dilerów Volvo. Bo jeśli ktoś kocha Volvo, a chciałby się choć trochę wyróżnić, to chętnie wyłoży te 300 000 zł czy ciut więcej, by dostać 405 KM pod maską, które rozpędzi S60 do setki w 4,7 sekundy.
Prezentując dzisiaj to auto Staszek Dojs, rzecznik prasowy Volvo, słusznie podkreślił, że od elektryfikacji nie ma już ucieczki. Dlatego w prezentowanym S60 znajdziemy zarówno silnik benzynowy, jak i elektryczny. A to dopiero przedbiegi do pierwszego elektryka Szwedów, który zostanie zaprezentowany jeszcze w tym miesiącu – mowa o XC40.
No i S60 wygląda sportowo. Dbają o to żółte, ogromne zaciski hamulcowe Brembo i w tym samym kolorze pasy bezpieczeństwa. Dzisiaj, podczas polskiej premiery, prezentowany był model w białym kolorze, chociaż koledzy, którzy mieli już okazję go testować w Los Angeles twierdzą, że w czerni prezentuje się zdecydowanie lepiej. Nie wiem, nie widziałem, wierzę na słowo.
Do dyspozycji kierowcy jest oczywiście Volvo On Call, ale i to co najlepsze, co mogło spotkać Volvo. CarPlay, a wraz z nim Waze. Nie żaden Yanosik, AutoMapa, NaviExpert czy fabryczna nawigacja Volvo, tylko Waze. To dzięki niemu jeździ się lepiej, omijając korki. O ile oczywiście korzystacie z iPhone’a, ale nie wierzę, że nie korzystacie. Podobno nowy Fold dalej się psuje, hehe.
Można zamawiać
No i dobra wiadomość dla tych, którzy zdążyli się zasmucić, że te 4 sztuki już się rozeszły i więcej nie będzie. Otóż jak mi powiedział typ z Volvo odpowiedzialny m.in. za pricing, jeśli ktoś jest poważnie zainteresowany, to może zamówienie złożyć. Trzeba jednak będzie około 4-5 miesięcy poczekać, bo produkowane w USA auto musi wpierw zjechać z taśmy i jeszcze do nas dopłynąć. Czemu więc było tylko 4 sztuki? Bo ktoś tak oszacował. A w tym wypadku chyba lepiej niedoszacować niż przeszacować. No cóż… To jeszcze jeden powód, by tych czterech szczęśliwców mogło się czuć jeszcze bardziej wyjątkowo. Przynajmniej jeszcze przez kilka najbliższych miesięcy. Jeszcze.