O tym, że pandemia koronawirusa wywołała zmiany w gospodarce nie trzeba już nikogo przekonywać. Dotknęły one również branżę transportową. W pierwszej fazie nastąpił duży zastój, ostatnio przewoźnicy na brak zleceń nie narzekają. Pojawia się z kolei inny problem, zwłaszcza dla transportu MŚP.
Z raportu FreightTech: Advancing the Future of Logistics, opracowanego przez Roland Berger wynika, że czołowi właściciele internetowych platform handlowych zaczynają sami inwestować w infrastrukturę logistyczną i tym samym rezygnować z zewnętrznych dostawców. To nie są dobre wiadomości dla przewoźników w Polsce, ponieważ nasz rynek TSL zdominowany jest w ponad 90 procentach przez MŚP, które w tym roku oberwały już dwukrotnie – najpierw pandemia, później wprowadzenie pakietu mobilności. Do tego teraz dochodzą inwestycje branży ecommerce w własną logistykę i transport. Czyli jakby powrót do przeszłości. To, czego duże przedsiębiorstwa, zwłaszcza krajowe, przez ostatnie dziesięciolecia się pozbywały i przechodziły na outsourcing, teraz robi się efektem pożądania u znaczących graczy e-commerce. Z jednej strony jestem to nawet w stanie zrozumieć, bo e-commerce w analizach i predykcjach jest i musi być mocny, więc pewnie sobie dobrze policzyli, że nie opłaca im się transportu wypychać na zewnątrz. Ale jeśli ten segment rynku zaczyna w polskiej gospodarce odgrywać coraz większą rolę, to rodzimi przewoźnicy wcześniej czy później to odczują. Ci mniejsi pewnie nawet szybciej.
Co zatem mają zrobić i jak przetrwać w tych trudnych czasach, by nie wypaść z gry, tak jak grozi to wielu restauratorom i hotelarzom?
Moja rada jest nieco inna niż Wiceministra Finansów, który radzi przedsiębiorcom, by w dobie pandemii zaczęli się przebranżawiać. Moża dla przykładu niech sam to zrobi najpierw. A wracając do transportu, to ja bym postawił na technologie i tzw. cyfrową transformację. Nawet w ograniczonym zakresie, w wydaniu firm MŚP. I nie oszukujmy się – technologie nowego biznesu przewoźnikom raczej nie przyniosą, ale z pewnością pozwolą zoptymalizować dotychczasowy, zobaczyć, gdzie są słabe jego punkty, na co za dużo wydajemy, gdzie szukać oszczędności czy wreszcie, jak nawet prognozować przychody. A to wszystko razem, to naprawdę bardzo dużo. Poszedłbym nawet o zakład, że dla wielu małych i średnich firm transportowych to będzie żyć albo nie żyć. I co więcej, mimo, że sam mówię o telematyce w transporcie niemal od 20 lat i doradzałem wielu firmom oferującym tego typu usługi, to wiem, że pod koniec 2020 roku, w dobie Internet of Things, wciąż jest ogromna liczba przewoźników, którzy bronią się przed telematyką i analityką, jak diabeł przed święconą wodą. Ale skoro coraz większa część Polaków bardziej krytycznie patrzy na tę przytaczaną święconą wodę, to może już czas, by ci niedowiarkowie z firm transportowych zrozumieli, że telematyka może im bardziej pomóc w prowadzonym biznesie, niż kolejna na szybko wymyślona tarcza antycovidowa.
Jak transportowe MŚP może zadbać o swoją rentowność?
Moje powyższe rady doskonale uzupełniają słowa Marty Staniszewskiej z INELO, która na co dzień zajmuje się systemem GBOX. Wedle ekspertki, analizując realizowane przewozy można otrzymać wiele informacji, które pozwolą na wdrożenie odpowiednich działań, poprawiających efektywność firmy, a co za tym idzie – często zwiększających oszczędności. Na co przewoźnik powinien zwrócić szczególną uwagę? Staniszewska zaczyna od tego, że wciąż warto zminimalizować koszty paliwa, zarówno w ujęciu całej floty, jak i przypadających na poszczególnego kierowcę. Do tego dochodzą koszty operacyjne, jak leasingi aut i naczep, pensje kierowców, biura, ubezpieczenia, opłat drogowych, serwisów czy nawet mandatów. W tym wszystkim mogą pomóc systemy telematyczne, które dzisiaj oferują znacznie większą funkcjonalność niż jedynie monitoring pozycji czy historia przebytych tras. Co więcej, idąc dalej w las, powinniśmy wziąć również pod lupę fakt, czy zleceniodawca, z którym współpracujemy, jest dobrym wyborem, a wykonywany dla niego przewóz generuje przychód lub czy trasa, jaka została zaplanowane nie przebiegała przez kraje, gdzie opłaty drogowe są tak duże, że przewyższają zyski ze zrealizowanego frachtu. Można także analizować zlecenia każdego z kierowców pracujących w firmie, by wiedzieć, który z nich zrobił więcej pustych kilometrów, a który większe obroty.
Jak słusznie zauważa ekspertka INELO, odpowiednio optymalizując te wszystkie czynniki, można zwiększyć rentowność przedsiębiorstwa transportowego nawet o kilkadziesiąt procent. Jednak faktem jest, że ilość danych, które dostarczają realizowane przewozy jest na tyle duża, że zestawienie ich ze sobą bez wykorzystania odpowiednich narzędzi, jest praktycznie niemożliwe. I tu się kłania telematyka, o której ja osobiście trąbię wszem i wobec od wielu lat. Jednym z tych narzędzi z pewnością jest to oferowane przez INELO, typu TMS (Transport Management System), ale równie dobrze mogę wymienić na poczekaniu co najmniej z pięć podobnych, również dedykowanych dla transportu. Głównie chodzi o to, by wybrać taki, który umożliwia pełną automatyzację procesu planowania dostaw.
Obecnie na zastosowanie systemów TMS decyduje się wiele firm działających w branży od lat, jak i tych, które dopiero wchodzą na rynek. Co więcej, duże przedsiębiorstwa międzynarodowe korzystają właśnie z takich rozwiązań, jednak w zamkniętej formie, udostępnianej tylko w wewnętrznych strukturach. Zebrane przez taki system dane dostarczają przewoźnikom istotnych informacji umożliwiających podjęcie działań wpływających na poprawę rentowności przedsiębiorstwa. Zastosowanie takich narzędzi pozwala na stałe monitorowanie funkcjonowania posiadanej floty, między innymi poprzez analizowanie przychodów generowanych na poszczególnych pojazdach czy kontrahentach, kontrolowanie efektywności pracy spedytorów. System TMS zintegrowany z telematyką umożliwia także rezygnację z prowadzenia papierowej karty kierowcy na rzecz elektronicznej, która jest podstawą analizy rentowności w TMS. Wszystkie potrzebne dane wprowadzane są bezpośrednio do systemu, co pozwala na generowanie oszczędności czasu, a co za tym idzie, pieniędzy. TMS dostarcza raporty zawierające konkretne wnioski, bez konieczności dalszej analizy. Pozwalają one na ograniczenie pustych przebiegów, wybór opłacalnych kontrahentów czy dokładniejsze planowanie tras. I o ile, jak pisałem powyżej, zauważalny jest trend budowania własnych zasobów transportowych w ramach firm zajmujących się e-commerce, to nawet one będą liczyły opłacalność tej decyzji. A tu z pewnością z pomocą przychodzą opisywane przeze mnie rozwiązania, zwłaszcza, że coraz częściej dostępne są w modelu SaaS – tak bardzo kochanym przez wszystkie firmy technologiczne.
Mniej wydawaj, więcej zarabiaj
W trudnych czasach potrzebne są mądre decyzje. A dzisiaj ewidentnie widać, że to od nich może zależeć dalsze funkcjonowanie wielu firm. Dlatego warto, zwłaszcza w branży transportowej, wziąć pod rozwagę to, co tłumaczy Marta Staniszewska z INELO i jak najszybciej wyposażyć się w rozwiązanie z zakresu TMS, które pozwoli kontrolować, optymalizować i prognozować zarówno koszty operacyjne, jak i przychody. Bo mądre zarządzanie flotą samochodową, to z pewnością mniejsze koszty, brak nierentownych frachtów oraz w konsekwencji większe zarobki. Czasem wbrew pozorom bardziej opłaca się nie jechać, niż jechać. Recepta wydaje się być prosta. Trzeba tylko dobrze zrozumieć diagnozę i zalecenia. Dziękuję.