Kumulacja w Eurojackpot. Ponad 200 milionów złotych. Co za to kupić? Samochody, domy? Nieee, ja zatrudniłbym armię hakerów. Bo w dzisiejszym świecie, najcenniejszą walutą są dane. A to zapewniłby sztab ludzi, którzy potrafią włamać się wszędzie.
W 2019 roku to dane są bardziej wartościowe niż ropa. I będą jeszcze bardziej cenne. Na szczęście nie wszyscy jeszcze zdają sobie z tego sprawę. Może to i lepiej. Bo kto ma dostęp do danych, może rządzić światem. Pisał o tym Marc Elsberg w swojej drugiej powieści pt. Zero, ale też afera z Cambridge Analytica i Facebookiem w tle pokazuje, że mając dostęp do odpowiednich informacji na temat obywateli, można wpływać na ich preferencje wyborcze. A to jedynie wierzchołek góry, którą można zdobyć. Dla mnie osobiście to żadne zaskoczenie, bo wiedza o preferencjach konsumentów od lat była już wykorzystywana w marketingu, sprzedaży i reklamie. Tyle, że może nie na taką skalę. A na to pozwala obecnie wszechobecny internet of things, media społecznościowe i wszelkie ślady, które pozostawiamy po sobie w sieci. Trudno się więc dziwić, że różne podmioty zaczynają po nie sięgać. Jak widać problem się robi wtedy, kiedy w grę wchodzi polityka. Bo jeśli mówimy o wykorzystywaniu tych samych informacji w celu nakłaniania do zakupów, to wszystko jest w porządku. Taka podwójna moralność trochę.
Gdyby Kaczyński zainwestował w dobrych specjalistów od social mediów i analityki, miałby wygraną w kieszeni
Jak pokazuje przykład Cambridge Analytica i film “Hakowanie świata”, znając preferencje obywateli, można w taki sposób serwować im treści w sieci, by odpowiednio zmieniać ich postawy wyborcze. Nawet tych najbardziej konserwatywnych osób. Jak to się mówi, tylko świnia nie zmienia poglądów. Jestem przekonany, że gdyby Prezes Kaczyński, którego partia podobno całkiem spore pieniądze wydaje na badania socjologiczne, dołożył drugie tyle na działania i analitykę w sieci, miałby wygrane kolejne wybory i pewnie jeszcze kolejne. Jego opozycja również. Tyle, że opozycja wydaje się być daleko w tyle, jeśli chodzi o grę w politykę. Smutne, ale prawdziwe. I żeby była jasność – nie jestem zwolennikiem PiS. Obiektywnie jedynie oceniam aktywność polityczną.
Ale gdybym to ja wygrał 200 milionów i zainwestował w armię hakerów i socjologów, pokonałbym PiS
Przejdźmy teraz do meritum. W najbliższej kumulacji Eurojackpot do zgarnięcia jest około 200 milionów złotych. To wystarczyłoby na to, by założyć stowarzyszenie polityczne, a przede wszystkim zatrudnić armię hakerów, specjalistów od reklamy i socjologów, by stworzyć nową siłę polityczną, która zmieniłaby układ na rodzimej scenie. Wpływ na zmianę postaw wyborców to jedno, ale zatrudnieni hakerzy, mogliby również odpowiednio śledzić i filtrować zachowania nie tylko w sieci moich przeciwników politycznych i w odpowiedniej chwili podawać na tacy najbardziej ciekawe perełki. A dzisiaj każdy ma coś za uszami. I jak doskonale wiemy, również dzisiaj wszystko rozgrywa się w sieci. I wcale nie trzeba byłoby uciekać się do fake newsów. To ostateczność. Ale też możliwa. W końcu polityka to wojna. A jak wiadomo – na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.
Kogo bym zatrudnił?
Oczywiście pisząc o armii hakerów, mocno sprawę upraszczam. Mam na myśli sztab ludzi od sztucznej inteligencji, analityki w sieci, cyberbezpieczeństwa, ale rzeczywiście i takich, którzy potrafią włamać się wszędzie i znaleźć najbardziej potrzebne informacje i zabezpieczyć mnie przed ich wyciekiem. Kryzysy też rodzą się w sieci. Więc można odpowiednio wszystko monitorować, by w porę zapobiegać. Trzeba tylko wiedzieć. Drugą armią byliby specjaliści od zmiany postaw, czyli socjologowie i psychologowie, wraz ze specami od marketingu i reklamy. Jestem przekonany, że tak zainwestowane 200 baniek, w ciągu roku pewnie podwoiłbym. Musiałbym tylko zadać sobie pytanie – kim chciałbym zostać? Prezydentem, premierem, biznesmenem, celebrytą? Sky is the limit. Przy tym budżecie i wsparciu mojej cyberarmii, mógłbym wszystko. Jestem o tym przekonany. Gwiazdą instgrama też bym mógł zostać. Pewnie nie dłużej niż w tydzień. Giełdą pewnie też mógłbym całkiem nieźle manipulować. Ale to byłoby już przegięcie, bo w zasadzie idąc tym tropem, mógłbym zacząć rządzić światem. A jak historia pokazuje, takie zapędy wcześniej czy później źle się kończą. A ja chciałbym pożyć jeszcze trochę więcej niż 5 lat. Mówiąc jednak o autach, które kocham i które kupują wszyscy, którzy sporo wygrywają – jeździłbym Karlmannem Kingiem 😉 Jak na generała przystało. A co!