Agent 007 wraca na ekrany proszę Państwa. Co prawda dopiero w kwietniu, ale już można obejrzeć zapowiedź filmu. Oto ona:
Nie da się ukryć, że Agent Jej Królewskiej Mości najlepsze lata ma już za sobą. Chociaż w przeciwieństwie do kobiet, podobno facet jest jak wino. Wiem, wiem… mówię normalnie jak męski szowinista. Ups… co zrobić. To nie moja wina, że na całym świecie miliarderzy, co 20 lat wymieniają sobie kochanki na coraz młodsze, podczas gdy wina i samochody kupują w tym samym czasie coraz starsze. Czyż to nie paradoks? Nawet jeśli, to sam liczę, że jak będę miał 60+, to przytulę sobie jakąś śliczną dwudziestkę. Co prawda po klubach pewnie z nią biegać już nie będę, ale w ostateczności kupię jej jakiś… 😉
Ale wracając do Bonda. Jamesa Bonda. W filmie cieszy się spokojnym życiem na Jamajce. Przynajmniej na jego początku. Później robi to, za co kochamy go najbardziej. Walczy z całym złem tego świata, wykorzystując najnowsze technologie, śmigając i rozwalając kolejne modele Astona Martina – w No time to die zobaczymy DB5, nieco starszego Vantage i DBS Superleggera, o którym pisałem tutaj. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby przy okazji nie korzystał z uroków przepięknych kobiet. I za to go uwielbiam. Za te fury i kobiety. Dokładnie w takiej kolejności. Czekam na kwiecień, a póki co, zerknijcie na DBS Superleggera. Szkoda tylko, że to ostatni Bond w wykonaniu Craiga. Ponoć. Chociaż…. nigdy nie mów nigdy.